Już podczas nalewania piwa (niestety, ktoś mi potłukł moją ulubioną szklanicę do pszenicznych... pozdrowienia, Seba, tak przy okazji), tknęło mnie, że może coś jest nie tak... nie pomyliłem się? Nie otworzyłem soku bananowego zamiast piwa?
Wiadomo, do czego dążę... ale o tym później.
Kolor bardzo ładny, głęboki i nieprzenikniony. Pienistość umiarkowana, tak jak nagazowanie - ale nie traktowałbym tego jako wadę. Mimo słabego nasycenia bąbelki przyjemnie szczypią i nie potrzeba nic więcej do szczęścia.
No, może tylko tańszego franka.
Zapach, jak już wspominałem, mocno owocowy. Pełny, bez cienia alkoholowych aromatów, przyjemny.
Chciałoby się zanurzyć głowę w beczce z tym piwem i oddychać, oddychać w tę i z powrotem...
Smak poezja, po prostu, bez zbędnych opisów... kilka konkretnych łyków, i masz wrażenie, jakby ktoś zanurzył w tobie banana.
Zaraz, to chyba nie ta metafora.
I masz wrażenie, jakbyś to TY wchodził w banana.
Lepiej.
Podoba mi się też etykieta. Jest prosta, bardzo czytelna, bez zbędnych sloganów, masy informacji, nieczytelnych herbów, wstążek i chaosu.
Patrząc na nią czujesz spokój i radość. Widzisz człowieka, który ma we krwi prawie 3 promile, a mimo to nadal pracuje. Wie, że po ciężkim dniu pracy wróci do domu, odpali sobie mojego bloga, i otworzy kolejne piwo. Nie narzeka więc, chociaż, żeby utrzymać pozycję stojącą, musi podpierać się kijem od szczotki.
Mimo wszystko lubi swoją pracę i rzadko zdarza mu się płakać.
Cena: 7.10zł
Moja ocena: 5
Zaleta: banany, rolnik, którego od razu polubiłem
Wada: nie płynie z kranu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z powodu natłoku spamu, komentarze są moderowane. Sorry! takie czasy!