niedziela, 17 lipca 2011
Steinhauer Weisse - Göller [4.9%]
Pierwszy kontakt z tym piwem to iście szampańska zabawa - przy próbie otwarcia lekko eksplodowało.
Nie jest to pszeniczniak do jakich przywykłem. Po pierwsze, ma dziwny zapach. Najbliżej mu do fermentującego piwa. Coś podobnego czuć ode mnie w poniedziałkowe poranki, tudzież w sezonie piwowarskim z moich fermentatorów.
Smak eklektyczny, połowę twarzy wypełnia grymas, bo świeże, fermentujące drożdże nie muszą pasować każdemu wielbicielowi Żywca czy Warki, druga połowa zaś kraśnieje pod wpływem orzeźwiających doznań.
Mniej poetycko:
Kolor - na 5, w pszenicy nie mam konkretnego wzorca, równie dobrze może być mętne jak oczy chorego na żółtaczkę, jak i ciemnopomarańczowe, niczym mocz sugerujący odwodnienie organizmu.
Tutaj mamy do czynienia z brudną pomarańczą.
Zapach - kwestia sporna, wolę w tym gatunku czuć goździki i owoce cytrusowe, niż kwaśną, fermentującą woń (nie jest co prawda przykra, właściwie to świadczy o świeżości piwa)
Smak - nic szczególnego, ale sam fakt, że mi smakuje na ciepło (sorki potworki, nie każdego stać na lodówkę) wróży minimum 4. Pszenicy zazwyczaj nie schładzam niżej niż 10'C, co czasem przynosi brutalne efekty, w tym wypadku niesmaku nie było, ale i rewelacji też nie zaznałem.
Dobry, powiedziałbym klasyczny pszeniczniak, jednak mało oryginalny. Jeśli za tą cenę szukacie głębszych wrażeń, nie polecam. Lepiej w tym przedziale sięgnąć np. po Aecht Schlenkerla
Cena: 7.00zł
Moja ocena: 4
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z powodu natłoku spamu, komentarze są moderowane. Sorry! takie czasy!