niedziela, 7 sierpnia 2011

Stella Artois - Leuven [4.8%]


Ach, znów zapach lamy.

Ale po kolei: belgijskie piwo, które często piłem w Anglii, przywiezione do Polski z dalekiej Rosji. Troszkę się mnie naszukało ;) (wiem, bez problemu można je kupić w sklepach - ale tak sobie czasem rozmyślam, ile taka buteleczka musi się nalatać... a jakby tak montować w nich takie malutkie nadajniki GPS... i potem siadasz sobie z buteleczką, przeciągasz nad laptopem, i wyświetla się ładna prezentacja z całą drogą, jaką musiała przebyć by do ciebie trafić...Tak czy inaczej, swój swojego zawsze znajdzie, i nie chodzi mi tu o lamę. Nie utrzymują już z nią żadnych bliższych kontaktów ;))

Ok, lecimy.
W smaku już nie taka lama, bardziej surogatka, nie jest złe, jest przede wszystkim bardzo łagodne. Sam kolor już to sugerował.
Kiedyś mniej mi smakowało. Może dlatego, że w Anglii kosztowało grosze, więc jak wypadła jakaś impreza, to się tego trochę piło...

Porównałbym trochę do Heinekena. Tak, coś w ten deseń.

Cena: 5.25zł (przeliczone z rubli)
Moja ocena: 3.
Zaleta: łagodne, dobre na kaca...
Wada: przeciętne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z powodu natłoku spamu, komentarze są moderowane. Sorry! takie czasy!