Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wędzone. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wędzone. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 października 2011

Aecht Schlenkerla rauchbier märzen - Brauerei Heller-Trum / Schlenkerla


Ucieszyłem się. Kupowałem dla znajomego Aechta - pszeniczne, i podano mi zamiast tego marcowe. Patrzę - jakieś inne. Kurde, nie piłem - biorę dwa. A co.

Po rewelacyjnym poprzedniku strach próbować. Przelałem do szklanki, zrobiłem zdjęcie, patrzę i czekam, może samo się przetestuje.

Ok, na spokojnie - zapach wybitnie wędzony, kolor ciemno bursztynowy, nieprzenikniony. Smak. Eh.
Pamiętacie wędzonego Dżordża? Coś w tym stylu... chyba najwyższa pora polubić... Dla tych, którzy boją się klikania w linki, związane z tematyką wędzenia bądź nawiązujące bezpośrednio do Dżordża:
Piwo smakuje szpitalem. I to nie takim, gdzie widać budżet. Raczej polskim szpitalem.
Zamykam oczy, popijam Aechta... odrobina wyobraźni, i już mam w ustach rękaw uroczej pielęgniarki.
- Mój Boże! - mówię - nie prała pani tego kitla chyba od miesięcy, tak przesiąkł szpitalem.
- Zgadza się - odpowiada z uśmiechem - dokładnie od marca.

Mamy więc październik, trzymam w ręku piwo marcowe i walcząc z katarem zagłębiam się w szpitalne aromaty. Jest ok!

Chyba będę musiał poczytać na temat piw marcowych, a nawet rozważyć jego warzenie. Nie jest to bowiem smak odpychający, raczej coś do kontemplacji, głębszego poznania. Picie tego piwa przypomina mi trochę sytuację, gdy oglądamy coś obrzydliwego - zasłaniamy oczy, kręcimy głową, twardo mówimy "nie", ale jednocześnie nadal z ciekawością zerkamy przez palce.

Nie jest złe, jest po prostu inne. Gorzkawe. Kawowe. Z tym charakterystycznym, wędzonym posmakiem. Zawsze coś nowego... Zdecydowanie lepiej trafić na coś takiego w ciemnej uliczce niż na Żywca.

Patrząc na przedział gatunkowy - najwyższa nota.

Etykieta, a właściwie jej brak. Typowa niemiecka czcionka, pieczęć lakowa i to wszystko. Ale pasuje do smaku.

Cena: 7.60zł.
Moja ocena: 5.
Zaleta: Oryginalne.
Wada: Spróbuj to kupić w sklepie na rogu...

środa, 27 lipca 2011

Schneider Weisse TAP 6 - Weissbierbrauerei G. Schneider & Sohn [8.2%]


Piwo dla koneserów, jest ciężkie, dostojne i raczej nie do codziennego picia. Dwóch z rzędu też bym nie widział.

Zapach i kolor typowego niemieckiego dunkela, ale już pierwszy łyk sprowadza mnie na ziemię.

W tym pół litrze cieczy ukrytych jest tak dużo smakowych wrażeń, że naprawdę ciężko je zebrać do kupy. W każdym kolejnym łyku doszukuję się czegoś nowego.
Masywne, wędzone, alkoholu sporo, czuć też jakby posmak czerwonego wina.
Słodkie i wytrawne zarazem.

Podczas degustacji akurat bezczelnie świeciło słońce, i absolutnie nie zapunktowało to korzystnie dla piwa - piwo to widziałoby raczej smętne, jesienno-zimowe wieczory, w towarzystwie drobnej ale silnie umięśnionej towarzyszki. Leżymy z półprzymkniętymi powiekami, w kominku strzela ogień. Leniwie podnoszę kufel... aromaty spływają w moje wnętrze, w kąciku ust zagubiona kropelka piwa formuje się w małą stróżkę. Drobna, ale silnie umięśniona towarzyszka śpiewa kołysanki z silnym, niemieckim akcentem. Jest dobrze...

Sami powiedzcie, dalibyście radę tak codziennie?...

Ode mnie 4, ale tylko w tej kategorii. Nie mój styl.

Cena: 7.20zł
Moja ocena: 4
Zaleta: konkretne i zróżnicowane smakowo, dla dociekliwych i wymagających
Wada: ciężkie, raczej nie na upały.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Smokey George - Rittmayer [5.0%]


Przedziwne piwo. Pełne zaskoczenie zaraz po otwarciu butelki - ZAPACH.

Zapach kojarzy się tylko z jednym - stary szpitalny magazyn wypełniony igłami, lekami, znoszonymi fartuchami i sprzętem medycznym. W kącie od strony okna stoi nawet mały, dziecięcy rowerek. Nie wiem, skąd on się tam wziął, nie piszcie do mnie proszę w tej sprawie. Być może ma dopełniać demoniczności etykiety - średniowieczny zakład dla obłąkanych.

Zapach tak bardzo dominuje i tak silnie działa na psychikę, że nie mogę skupić się na smaku. Autentycznie, na oddziale zakaźnym powinni pić to zamiast kawy. Ordynator nawet by się nie zorientował (i to nie dlatego, że sam chodzi nawalony), piwo to jest naprawdę, że tak powiem, lekarskie.

Postaram się coś jednak o smaku napisać.
Jest słodkie, ale w taki specyficzny, stęchły sposób (wiem, to piwo wędzone, rządzi się własnymi prawami). Nie do końca mi to pasuje. I nawet w smaku czuć te lekarstwa. Próbowałem pić to na różne sposoby - z zatkanym nosem, na balkonie, z pomidorem w kieszeni i z telefonem do przyjaciela. Nic nie zmieniło tego posmaku.

Pianki brak, nasycenie średnie, kolor ciekawy, lekko ciemny.

Mam wielki problem z oceną. Równie dobrze dałbym 5 za oryginalność i sam fakt, że to pierwsze w moim życiu piwo, które bardziej wącham, niż smakuję, ale i 2, bo najzwyczajniej, jak już minie zaskoczenie, piwo te śmierdzi szpitalem. Po prostu.

Po namyśle daję 3, bo z ciekawości dopiłem do końca, ale z całą pewnością nie kupię go ponownie (chyba, że będę chciał komuś zrobić naprawdę oryginalny prezent - z tym że chyba tylko ludzie z branży - lekarze - by zrozumieli ten niuans).

PS czytałem opinie o tym piwie na "konkurencyjnych" stronach - i nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego nie było nawet słówkiem szepnięte o tym zapachu... Czyżby, tradycyjnie, trafiła mi się jakaś lewa partia?...

Cena: 7.30zł
Moja ocena: 3