Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pszeniczne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pszeniczne. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 16 października 2011

Weideneder Weizengold - Weideneder Bräu [5.3%]


Konkretny, pyszny trunek, bardzo Paulanerowski, słodkawy, z oszczędnymi cytrusowymi smakami.

Piękna, śnieżnobiała, gęsta pianka, świetne, orzeźwiające nasycenie, smak bardzo konkretny i harmonijny, wszystko to daje nam piwo z górnej półki.

Poza tymi zachwytami, jest tylko jedno ale.
Piwo, mimo, że świetne, jest tylko powielaniem utartej, sprawdzonej ścieżki Paulanera.
Nic w nim odkrywczego, nie mogę jednak za to tego piwa winić... to, że akurat mam ochotę na coś oryginalnego, nie oznacza, że ma dostać zaniżoną ocenę.

Piwo jest świetne i taką dostaje notę.

Etykieta... przeciętna do bólu, jakby z szablonów MS Office z 2000 r. Może i miała być klasyczna, ale na Boga, te paski...

Cena: 5.10zł
Moja ocena: 5.
Zaleta: Dobra cena, klasyczny, sprawdzony smak.
Wada: kopia Paulanera, czyli mało odkrywcze.

sobota, 15 października 2011

Velen - Černá Hora [4.8%]


Świetny, rasowy pszeniczniak, o bardzo wyraźnym, cytrusowym (przewaga banana) aromacie. Zapach czuję mimo kataru! (wiem, wiem, mam katar a biorę się za testowanie piw, absurd... ale w laboratorium przecież nie pracuję, życie ludzkie od tego nie zależy...)

Piwo naprawdę pierwsza klasa. Nie mogę się wprost oderwać. Patrząc na cenę, która jest bardzo przystępna, jak i na dość znany u nas browar, śmiało można polecić dla tych, którzy ten gatunek piją najczęściej.

Mniej więcej w połowie kufla powąchałem piwo - kurcze! Czuć alkohol! Albo jakąś sztuczność!
Łykam - jest ok... możliwe, że coś w nosie, związanego z katarem, stanęło w poprzek i powstał filtr zapachowy - subtelności zostały odcedzone, a przedostała się sama baza zapachu, czyli procenty w stanie gazowym. Nieźle, nie? Coś jak nadczłowiek... megatester, Nosman.

Ok, pijemy dalej, już nie wąchamy.

Bardzo, naprawdę bardzo dobre. Nie przypomina innych czeskich piw pszenicznych (np. Primator), powiedziałbym, że jest to ujmujące połączenie Ukrainki z Niemcem (i nie mam na myśli branży porno) - wschodnie orzeźwienie, cytrusy, z niemiecką solidnością i treściwością. Próbować jak najbardziej.

Etykieta: nie wiem, czy ta pani / pan chce sprzedać tego kruka, czy tylko go prezentuje (w ręku to chyba tabliczka z jego imieniem?), ale cokolwiek robi, minę ma taką, jakby bolała ją otrzewna. Jako, że szanuję ludzi z problemami gastrycznymi , polubiłem ją natychmiast... poza tym przypomina mi postacie z tarota Marsylskiego, do którego również mam słabość...

Pani Velenko! Kruki do góry! Będzie ok! Z takim piwem źle być nie może...

Cena: 4.50zł
Moja ocena: 5.
Zaleta: Cytrusy, orzeźwienie, harmonia, delikatność.
Wada: Trzeba szybko pić, bo z czasem sporo traci na smaku.

środa, 5 października 2011

Starovar weizen - Fhurmann [5.2%]


Przyjemne, chociaż lekko wodniste. Słodko - kwaśne, co akurat w tym piwie wyszło na plus, bo nie jest dzięki temu zamulające.

Smak trzyma, mimo szybko znikającej pianki, do samego końca.
W ogóle, Starovar trzyma poziom. Przyjemne klasyczne, przyzwoite pszeniczne (aczkolwiek mało "czeskie" w smaku, jak sugerować ma to etykieta), będę musiał jeszcze spróbować z tej serii limonkowego.

W ogóle, jest jakiś mało mętny i zawiesisty. Zbyt szybko przez gardło przechodzi, nie pozostawiając niesmaku, ale też i dobrych wspomnień.

PS Jak się okazuje (zobaczyłem to dopiero po wypiciu piwa i spisaniu wrażeń), piwo to wyprodukował ten sam browar, co wcześniej testowane Abbe, które oceniłem bardzo podobnie. Może coś w tym jest? Może nie jestem aż tak bardzo subiektywny? :)
Mają nawet tyle samo procent. Jedyna różnica, to drobny detal w podanym producencie:

ABBE - browar Fhurmann (Połczyn Zdrój)
STAROVAR - browar Połczyn (Fhurmann sp. z.o.o)

Ciekawe tylko, po co tak mieszać.

Cena: 3.80 zł
Moja ocena: 3.
Zaleta: dobrze schłodzone konkretnie orzeźwia.
Wada: Woda, cukier, kwasek. Takie wrażenie.

wtorek, 4 października 2011

Abbé - Fhurmann [5.2%]


Klasyczny, bezpłciowy pszeniczniak. Niby niezły, bo nie odrzuca, ale to troszkę za mało, żeby go sobie kupić ponownie. Nawet rozmarzony mnich z etykiety nie działa na mnie zbyt przekonywająco.

Jeden z najmniej "pszenicznych" pszeniczniaków - wodnisty i gorzkawy. Cierpkie, mętne nuty prędzej przywodzą na myśl piwa niefiltrowane, niepasteryzowane, niż pszeniczne.

Z drugiej strony, nagazowanie i smak trzyma do samego końca, nie tak, jak chociażby wcześniej testowane. Może o to właśnie chodziło? O czyste, klasyczne piwo w tym stylu? Nie przesadzone w żadną stronę? Stara szkoła? Brakuje jakiegoś punktu zaczepienia, a jak dla mnie, niestety, ale jest zbyt wyprane ze smaku.

Pierwsze pszeniczne mojej produkcji było podobne, ale miało dużo posmaków, które przynajmniej czyniło je oryginalnym. Tej marki oryginalną bym nie nazwał... spróbować można, ale na tym koniec.

Cena: 3.80 zł
Moja ocena: 3.
Zaleta: Za tą cenę całkiem fajne, stary, jakby średniowieczny smak.
Wada: Mało oryginalne. Smak, a raczej jego brak, którego nie będzie się pamiętać na dłużej.

poniedziałek, 3 października 2011

Książęce pszeniczne - Tyskie Browary Książęce [5.1%]


O istnieniu takowego dowiedziałem się przypadkiem, bo, jak widać po ilości postów dodanych od wakacji, nieco wypadłem z obiegu.

Kolejne na rynku piwo pszeniczne przelało jednak szalę "goryczy" i postanowiłem się z nim rozprawić na szerszym forum.

Po pierwsze - skąd wiedziałem, że rynek komercyjny (koncernowy) tak szybko podchwyci temat piw pszenicznych? Że tak szybko, po modzie na piwa niepasteryzowane / niefiltrowane / miodowe przyjdzie czas na trudne konsumencko, wyrafinowane smakowo pszeniczne? Nie wiem, ale to chyba było do przewidzenia, jak tylko jeden mały browar próbował coś z tym zrobić, reszta musiała podchwycić. Mamy efekty szybciej niż myślałem.

Dobrze, że rynek idzie w tym kierunku, że mamy coraz większy wybór na sklepowych półkach, źle, że wybór ten i tak sprowadza się do "kiepskie", "paskudne", "przeciętne" i "ekstra!... aha, ale to nie polskie"

Niemniej dziać się dzieje, i to samo w sobie już jest na plus. Konsumenci przecież sami zweryfikują i, mam nadzieje, lepsze się utrzyma (ciągłą obecność na naszym rynku fatalnych piw tłumaczy chyba tylko cena - pszeniczne, na szczęście w nieszczęściu, tanie nie jest)

W smaku... w smaku nie jest złe, pierwsze dwa łyki nawet całkiem niezłe - ciekawostka, przy nalewaniu musiałem sporo odczekać, tak buszowało - ale gaz niezwykle szybko opuścił kufel - od połowy piłem już praktycznie z zerowym nasyceniem.
Aromatowo porównałbym z produktami ukraińskimi, czyli mocno wyczuwalne nuty cytrusowe i znikoma kwaskowatość.
Zapach na poziomie, idąc w parze z kolorem. Ukraina w całkiem przyjemnym stylu.

Sączyłem tak sobie, chwaląc na głos i w duchu, gdy zbliżyła się połowa kufla. I przykra niespodzianka. Piwo drastycznie, wraz z gazem, traci smak. Nawet nie tyle traci, co zmienia...
Cytrusy i goździki sprawiają wrażenie wytworu czystej chemii, a nie pieczołowitej pracy drożdży, aromat mało kwaskowaty okazał się po prostu cukrem w przebraniu. Ostatnie dwa łyczki wychyliłem bez radości i przekonania.
Musimy jeszcze popracować nad tym gatunkiem... To ewidentnie nie nasza, polska, specjalność.

PS Herb sugeruje, jakoby piwo powstało pod skrzydłem "Tyskie Browary Książęce". Dziwnym trafem, a może i nie, wybaczcie, ale już się w tym gubię - piwo wyprodukowano w Holandii dla Kompanii Piwowarskiej (do której należy przecież Tyskie).

Jednak, jak widzę, coraz "modniejsze" staje się ukrywanie nazwy prawdziwego browaru, zwłaszcza przy nowych produktach wypuszczanych na rynek.
Czyżby miało to związek z niepewnością, czy dane piwo się obroni? Lepiej nie szargać dobrej nazwy, utartej pozycji na rynku? Sam już nie wiem... oby tylko skutkowało to kolejnymi, ciekawymi markami na naszych półkach.

Cena: 4.49zł.
Moja ocena:
4.

Zaleta:
plus za próbę, plus za obranie kierunku na pszeniczny wschód.

Wada:
Po odstaniu 20 minut piwo traci 80% ze swego uroku.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Jacob Weissbier - Familienbrauerei Jacob [5.3%]


Zapach uderzająco bezbłędny... korzenno-cytrusowy. Pianka rewelacyjna, kolor silnie pomarańczowy, mętny w 100%.

Smak... poezja! Próbuję wyczuć kwasek, ale jak tylko go wyłapuję, zamienia się w subtelny goryczkowo-owocowy posmak.

Piwo najwyższych lotów. Pozwalam mu przepływać swobodnie przez kubki smakowe, bardzo przyjemnie, delikatnie szczypie na samym końcu (mimo niewielkiego nagazowania). Jest tak treściwy, że bliżej mu do dunkela... a ze znanych? Porównałbym do Paulanera.

Po prostu najwyższa półka. Zdecydowanie polecam fanom piw pszenicznych. Chociaż podejrzewam, że ci już doskonale znają ten trunek :)

Cena: 6.30zł
Moja ocena: 5.
Zaleta: owocowo-korzenne apogeum.
Wada: pozbawione wad.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Leikeim Helleweisse - Brauhaus Leikeim [5.4%]


Wiedziałem, że popełniam błąd testując je zaraz po pięciopunktowym poprzedniku. Ale Landweizen wprowadził mnie w tak uroczą krainę, że nie mogłem się powstrzymać (patrz: "ciąg alkoholowy"). Na szczęście dla mnie, mniej radośnie dla Czytelników, wciąż korzystam z piątej poprawki - "subiektywnie i nieprofesjonalnie" :)

Będę więc delikatnie porównywał (zresztą, czym innym właśnie jest testowanie? Jeśli chcemy poznać pełny obraz, bez uciekania się do porównań byłoby ciężko...)

Po pierwsze, mniej podoba mi się zapach. Tym piwem już tak chętnie bym nie oddychał. Poza tym, jest słabo wyczuwalny. Musiałem wciągnąć troszkę piwa nosem, żeby wychwycić jego barwę (ok, nawet tego nie planowałem).

Po drugie, kolor. Nie podoba mi się. Jest mało mętny, a ja lubię mętne przedmioty (dodatkowy plus, jeśli mogą przybierać różne kształty). Mamy tu do czynienia (kolorystycznie rzecz jasna) z przybrudzonym lagerem. A przybrudzonym lagerom wiadomo co mówimy.

Po czwarte (postanowiłem opuścić jeden punkt) - nagazowanie. Słabe, ale nie przeszkadza mi to. Piwo postało kilka ładnych minut zanim je wypiłem do końca, więc ostatnie kila łyków wyglądało już dość smutno, bez pianki, bez gazu, bez tego czegoś, co każe ci po solidnym łyku wstać, wyjść na pobliski plac zabaw i krzesać oberki.

Po piąte, ostatnie - smak.
Zbyt wodnisty, jak dla mnie. Od piątkowych pszeniczniaków (nie tych pitych w piątek, tylko tych, które dostały 5 pkt. Poza tym dziś wtorek) oczekuję, że będą miały pełne spektrum doznań, każdy atom wypełniony smakiem.
To piwo jest, niestety, wypełnione treścią tylko / aż w 85%, w reszcie czuć wodę.
Jest też lekko gorzkie, małe zaskoczenie. Spodziewałem się kwasku.

Tak czy inaczej, pije się je szybko, lekko (nomen omen, "idzie jak woda"), bezboleśnie i przyjemnie, mimo, że delikatnie wchodziłem na tory negatywnej opinii.
Można powiedzieć, że stawia na nogi (o ile da się tak o alkoholu powiedzieć), patrząc jednak na cenę, wybrałbym Landweizena (banany), bądź Aechta (śliwki).

Cena: 7.30zł
Moja ocena: 4
Zaleta: świetnie orzeźwia.
Wada: nieco wodniste.

piątek, 29 lipca 2011

Landweizen Hefetrüb - Zirndorfer [5.1%]

 

Już podczas nalewania piwa (niestety, ktoś mi potłukł moją ulubioną szklanicę do pszenicznych... pozdrowienia, Seba, tak przy okazji), tknęło mnie, że może coś jest nie tak... nie pomyliłem się? Nie otworzyłem soku bananowego zamiast piwa?
Wiadomo, do czego dążę... ale o tym później.

Kolor bardzo ładny, głęboki i nieprzenikniony. Pienistość umiarkowana, tak jak nagazowanie - ale nie traktowałbym tego jako wadę. Mimo słabego nasycenia bąbelki przyjemnie szczypią i nie potrzeba nic więcej do szczęścia.
No, może tylko tańszego franka.

Zapach, jak już wspominałem, mocno owocowy. Pełny, bez cienia alkoholowych aromatów, przyjemny.
Chciałoby się zanurzyć głowę w beczce z tym piwem i oddychać, oddychać w tę i z powrotem...

Smak poezja, po prostu, bez zbędnych opisów... kilka konkretnych łyków, i masz wrażenie, jakby ktoś zanurzył w tobie banana.
Zaraz, to chyba nie ta metafora.
I masz wrażenie, jakbyś to TY wchodził w banana.
Lepiej.

Podoba mi się też etykieta. Jest prosta, bardzo czytelna, bez zbędnych sloganów, masy informacji, nieczytelnych herbów, wstążek i chaosu.
Patrząc na nią czujesz spokój i radość. Widzisz człowieka, który ma we krwi prawie 3 promile, a mimo to nadal pracuje. Wie, że po ciężkim dniu pracy wróci do domu, odpali sobie mojego bloga, i otworzy kolejne piwo. Nie narzeka więc, chociaż, żeby utrzymać pozycję stojącą, musi podpierać się kijem od szczotki.
Mimo wszystko lubi swoją pracę i rzadko zdarza mu się płakać.

Cena: 7.10zł
Moja ocena: 5
Zaleta: banany, rolnik, którego od razu polubiłem
Wada: nie płynie z kranu

czwartek, 28 lipca 2011

Kviešu nefiltrēts - Aldaris [5%]


Bardzo owocowe, pogodne, łotewskie piwko.
Niefiltrowane, w tym przypadku znaczy pszeniczne.

Bardzo prawdopodobne, że to to piwo, którego szukam od lat. Jakiś czas temu miałem przyjemność urzędować na 26 piętrze hotelu Latvija (Łotwa), gdzie pierwszy raz posmakowało mi, tak do bólu, piwo pszeniczne. Potem było już tylko szukanie tego w sklepach, i szukanie i szukanie... W ogóle, piwo widmo - nawet na stronie producenta nie znalazłem o nim żadnej wzmianki. Dziwne...

Ok, konkrety: pianka i nagazowanie średnie, ale ten smak... kwintesencja pszeniczności... bardzo orzeźwiające, lekko muskające kubki smakowe kwaskiem, o świetnym, kwiatowym zapachu.

Dajcie spróbować tego piwa swojemu szefowi, a najprawdopodobniej przymknie oko na to, że pijecie je podczas pracy...

Przyznam, że piwa łotewskie, estońskie i ukraińskie są dla mnie jednymi z najlepszych jakie w życiu piłem. Opisywany Kviesu, Zelta, Biła Nicz, to piwa, które po prostu się pamięta. Są jak dobre książki.

Problem w tym, że nikt ich do Polski nie sprowadza, więc z dostępnością... powiedzmy, że są problemy (przy okazji chcę podziękować Joannie za możliwość ich testowania).

Cena: 0.79Ls (~4.70zł)
Moja ocena: 5
Zaleta: owocowość, delikatność
Wada: niedostępne w Polsce

niedziela, 17 lipca 2011

Steinhauer Weisse - Göller [4.9%]


Pierwszy kontakt z tym piwem to iście szampańska zabawa - przy próbie otwarcia lekko eksplodowało.

Nie jest to pszeniczniak do jakich przywykłem. Po pierwsze, ma dziwny zapach. Najbliżej mu do fermentującego piwa. Coś podobnego czuć ode mnie w poniedziałkowe poranki, tudzież w sezonie piwowarskim z moich fermentatorów.

Smak eklektyczny, połowę twarzy wypełnia grymas, bo świeże, fermentujące drożdże nie muszą pasować każdemu wielbicielowi Żywca czy Warki, druga połowa zaś kraśnieje pod wpływem orzeźwiających doznań.

Mniej poetycko:
Kolor - na 5, w pszenicy nie mam konkretnego wzorca, równie dobrze może być mętne jak oczy chorego na żółtaczkę, jak i ciemnopomarańczowe, niczym mocz sugerujący odwodnienie organizmu.
Tutaj mamy do czynienia z brudną pomarańczą.

Zapach - kwestia sporna, wolę w tym gatunku czuć goździki i owoce cytrusowe, niż kwaśną, fermentującą woń (nie jest co prawda przykra, właściwie to świadczy o świeżości piwa)

Smak - nic szczególnego, ale sam fakt, że mi smakuje na ciepło (sorki potworki, nie każdego stać na lodówkę) wróży minimum 4. Pszenicy zazwyczaj nie schładzam niżej niż 10'C, co czasem przynosi brutalne efekty, w tym wypadku niesmaku nie było, ale i rewelacji też nie zaznałem.

Dobry, powiedziałbym klasyczny pszeniczniak, jednak mało oryginalny. Jeśli za tą cenę szukacie głębszych wrażeń, nie polecam. Lepiej w tym przedziale sięgnąć np. po Aecht Schlenkerla

Cena: 7.00zł
Moja ocena: 4